Rozpoznawalny na całym świecie program motoryzacyjno-rozrywkowy „Top Gear” bije rekordy popularności. Po niedawnych ekscesach do jakich doszło w Argentynie, w związku z tablicami rejestracyjnymi sugerującymi umyśle odniesienie się do niezabliźnionej Falklandzkiej rany mieszkańców tego państwa, warto przypomnieć inne kontrowersje, jakie wywołali prowadzący ten program.
Jeremy Clarkson, Richard Hammond oraz James May – na małym ekranie są już postaciami kultowymi. Dla wielu to ikony rozrywki, dla innych gwiazdy showbiznesu budujący swą pozycję na mało wyszukanym poczuciu humoru. Jedno jest pewne – ciężko przejść obok „Top Gear” obojętnie, nawet jeśli żywo nie interesujesz się tematyką motoryzacji, nie ciekawi Cię pojemność skokowa samochodów, lub też nie szykujesz się do kupna sprzętu audio do swojego pojazdu.
Polski ślad
Jeremy Clarkson słynie ze swych skrajnych poglądów. Zarzuca się mu brak poprawności politycznej ocierającą się o rasizm (pojęcie bardzo często nadużywane w dzisiejszych czasach) czy seksizm połączony z szowinizmem. W jednym z odcinków nie pozostawił suchej nitki wyglądem Ferrari, porównując je do stylu prezentowanego przez Sarah Jessicę Parker. W innym natomiast ostro wyraził się na temat strajku brytyjskiego sektora publicznego dodając, że każdy jego uczestnik powinien zostać rozstrzelany na oczach swych rodzin.
Kolejną burzę medialną wywołał komentarz prowadzącego dotyczący malezyjskiego auta Perodua Kalisa. Clarkson stwierdził, że został on stworzony przez ludzi chodzących w butach z liści i mieszkający w dżungli. W studio zadając pytanie jednej z fanek, dowiedziawszy się, że pochodzi z USA, złotousty Jeremy stwierdził, że jest zbyt chuda jak na Amerykankę. Podobnie Anglik wyraził się do widza o egzotycznej urodzie, pytając się jaki samochód by ukradł.
Oberwało się również BMW M6 w 2005 roku. Clarkson najpierw wykonał nazistowski salut, by później skrytykować system nawigacyjny tego modelu auta stwierdzając, że potrafi dojechać tylko do Polski.
Krowa na dachu i picie alkoholu za kółkiem
To nie wszystko, na co było stać „Top Gear”. Stacja BBC musiała tłumaczyć się między innymi z odcinka, w którym trójka prowadzących przebrana była w burki podczas kręcenia odcinku w krajach muzułmańskich. Skargę do BBC wystosował także ambasador Meksyku, bowiem przez wiele odcinków przewijały się stereotypowe aluzje dotyczące mieszkańców tego państwa.
Oburzenie wzbudziło także epizod, w którym Jeremy Clarkson przewoził na dachu martwą krowę. Ekolodzy i obrońcy praw zwierząt ze wściekłością zwrócili się do stacji telewizyjnej, żądając wyjaśnień. Niemal analogiczna sytuacja miała miejsce, jak spreparowano śmierć Albańczyka i próbę jego przewiezienia w bagażniku.
Na sam koniec James May i Jeremy Clarkson pozwolili sobie na drinka ginu z tonikiem podczas jazdy przez bezkres Arktyki, utrzymując, że znajdują się na wodach międzynarodowych, gdzie obowiązują inne regulacje prawne.
Trwa emisja następnej serii programu. Możemy być pewni, że na tym kontrowersje się nie zakończą.
Motoryzacja
Top Gear – mistrzowie kontrowersji
Previous ArticleNici z wakacji? A miało być tak pięknie…